top of page
Search
Writer's pictureOskar Zgraj

Ile wrzucać na składkę?

Updated: Aug 20, 2019

Kiedy byłem małym chłopcem (HEJ!) - w wieku mniej więcej 4 lat - oświadczyłem rodzinie, że zostanę księdzem.


- A dlaczego chcesz zostać księdzem? - zapytali zaciekawieni

- Bo ksiądz to ma prosto: idzie, “Bóg zapłać” “Bóg zapłać” i już ma wypłatę.



To ile wrzucać na składkę?


Po pierwsze chcę obalić mit, że ksiądz w czasie składki (zwanej także “tacą”) zbiera na siebie. Tylko jedna tzw. “taca” w miesiącu pozostaje w parafii i jest przeznaczona na jej utrzymanie - reszta trafia na inne cele. Jakie? Podatki (w Polsce kościół płaci ryczałt od mieszkańca - bez względu na to czy chodzi do kościoła, nawet bez względu na to czy jest wierzący), opłaty do kurii (czasami jako odsetek od zebranych datków, a czasami jako ryczałt od osób praktykujących), opłaty na budowanie nowych kościołów, utrzymanie seminarium i innych uczelni katolickich, misje oraz inne specyficzne potrzeby, które są czasem wymienione w ogłoszeniach.


O tym z czego żyją księża i jak można ich wspomagać napiszemy w osobnym wpisie.


Nie chcę napisać tekstu o tym jak to wrzucanie na składkę jest spełnieniem 5. przykazania kościelnego: Troszczyć się o potrzeby wspólnoty Kościoła. Nie chcę też wgłębiać się w teksty, w których Jezus wypełnia (podatek świątynny) czy św. Paweł wspomina o takim obowiązku. Niech wystarczy to, że tradycja dzielenia się dobrami materialnymi ze wspólnotą sięga czasów apostołów - ludzie przynosili na Msze dobra, którymi dzielili się z ubogimi. Także sprzedawali swoje majątki i dawali Apostołom przeświadczeni o rychłym końcu świata.


W tym tekście podam moje, subiektywne podejście do składki niedzielnej. Nie wiem, czy jest słuszne. Na pewno nie jest jedynie słuszne. Mam jednak nadzieję, że będzie dla Ciebie inspiracją i pomoże wymyślić własną drogę. A moja droga wzięła się z mojego nawrócenia (o czym szerzej w tekście "O mnie" w dziale "Autorzy"). Po nawróceniu moja wiara nie była już zwyczajem narzuconym przez rodzinę, ale moim świadomym wyborem. Skoro sam wybrałem to czemu miałbym nie wspierać (teraz już naprawdę) mojego Kościoła.


Kiedy byłem studentem i utrzymywali mnie rodzice wymyśliłem sobie, że będąc w kościele na mszy będę wrzucał na tacę największą monetę, którą akurat mam przy sobie. Minęło już 2 dekady od tego czasu i wartość nabywcza pieniądza spadła, ale 5 zł dla mnie, jako studenta, wydawało się odpowiednią kwotą. Czasami jednak nie miałem przy sobie monet o większym nominale niż 50 groszy. Wtedy było mi głupio wrzucać, na przykład, miedziaka. Brałem więc garść tego, co miałem w kieszeni i wrzucałem tyle, ile było.


Kiedy zacząłem pracować pomyślałem, że najwyższa moneta w kieszeni to już niewystarczająca kwota. Postanowiłem więc wrzucać najmniejszy banknot w portfelu. I to się mi w miarę sprawdza do dziś. Czasami zdarzały się sytuacje, że najmniejszym banknotem było 50 złotych. Albo w moich irlandzkich czasach 50 euro. Ale słowo się rzekło :)


Z czasem, gdy moje zarobki się zwiększały zaczynała we mnie dojrzewać idea tak zwanej “dziesięciny”. To starożytna zasada. Żydzi w czasach Jezusa oddawali jedną dziesiątą swoich zbiorów i przychodów Bogu. A i teraz w wielu systemach organizacji finansów osobistych ich autorzy sugerują oddanie 10% na działalność charytatywną. Wziąłem więc moje miesięczne dochody i wydzieliłem 10% - połowę tej kwoty przelewałem co miesiąc na konto organizacji charytatywnej a drugą na konto mojej parafii. O numer konta musiałem poprosić proboszcza, bo nie był nigdzie dostępny. Podział mojej dziesięciny zmieniał się w czasie. Czasem też nie dopinałem pełnych 10%. Jednak co miesiąc konkretna kwota wpływa ode mnie na konto mojej parafii.


Jest jeszcze jeden sposób, który kiedyś poznałem i czasem stosuje - szczególnie wtedy, kiedy jestem na Mszy w nieswojej parafii. Kiedyś pewien ksiądz skomentował składkę, jako moment, w którym wierni mogą ocenić jakość kazania. W składce nie chodzi o to, żeby kogoś oceniać, tylko żeby wesprzeć. Ale muszę przyznać, że czasem spośród banknotów, które mam w portfelu (póki będę pracował to nadal będą banknoty), moja ręka chętniej sięga po wyższy nominał, jeśli kazanie było spójne, logiczne i z pasją.



A co jeśli nie mam przy sobie pieniędzy? Albo aktualnie mam sytuację podbramkową w finansach?


Wtedy wrzucam odpowiednio mniej lub wcale. To nie grzech. Ani wstyd. Dzielę się tym, co mam. I oczywiście można przytoczyć tu historię ubogiej wdowy, która wrzuciła 2 pieniążki, czyli jeden grosz - całe swoje utrzymanie. Ale tak po prawdzie Jezus nie podawał jej jako przykład tego, że tak należy robić. Nie powiedział, że to było dobre lub odpowiedzialne. Tylko pokazał, że procentowo dała najwięcej. I nie z tego, co jej zbywało, ale ze swojego utrzymania. Bóg widzi, jaki procent oddała. A jaki oddawali bogaci. I tyle. Myślę, że w takiej sytuacji można się bez wstydu powstrzymać od składki. A nadrobić jak się sytuacja polepszy (albo znajdzie się portfel).


Trzeba jednak czujności i uczciwości przed samym sobą, żeby ten moment wyłapać. Podobnie jak ja potrzebuję pilnować, żeby moja dziesięcina przy zmieniających się zarobkach była nadal dziesięciną.


Oskar Zgraj


ⓒ Kiedy klękać w kościele? 2019


Autor składa podziękowania dla ks. Mariusza Flanka za konsultację treści.

272 views0 comments

Recent Posts

See All

Comments


bottom of page