top of page
Search

Cudzoziemskich ksiąg nie czytaj, czego nie wiesz księdza pytaj…



… śpiewał Jacek Kaczmarski w “Dobrych Radach Pana Ojca”.


Jak to jest z tą wiedzą religijną?

Skąd ją czerpać?

Po “katolicku”, wyłącznie słuchając kazań w niedziele?

Czy może po “protestancku”, samemu studiując Pismo Święte?


Tylko kazania. (Sola homilia)


Wspominany wyżej Jacek Kaczmarski, bard Solidarności, nawrócił się dopiero w ostatnich godzinach swojego życia. Przedtem jednak głęboko studiował meandry historii zbawienia i Pisma Świętego. Strącenie Aniołów, Walka Jakuba z Aniołem, Barabasz… takie tematy przewijają się przez jego twórczość, często z głębszym zrozumieniem i zadumą niż te, na które się decyduje statystyczny katolik.


Kolejne dwa wersy piosenki, z której wybrałem tytuł brzmią:


“Ucz się siodła, szabli, dzbana

tak poznają w tobie pana.”


W ten ironizujący sposób Kaczmarski pokazuje gdzie w przeszłości doprowadzało zawężone myślenie oparte na ślepym zapatrzeniu w osobę księdza.


Podejście “tylko kazania” uzależnia przekaz od księdza mówiącego kazanie. Po pierwsze, czy ma wiedzę. Po drugie, czy umie ją przekazać. Po trzecie, czy trafi w Twoje ucho - jako słuchacza.

Słaby kaznodzieja nie tylko nie przekaże Ci wiedzy - może Cię zniechęcić do słuchania lub nawet chodzenia do kościoła.


Kolejny problem z opieraniem się wyłącznie na księżach jest taki (a może tylko ja mam taki), że często bardziej niż głoszenie Słowa Bożego pobrzmiewa w kazaniach załatwianie własnych interesów. Czasem są to interesy ekonomiczne a czasem polityczne. Jedne i drugie, ale szczególnie agitacja polityczna z ambony mierżą mnie niebywale.


Doświadczyłem też kilku sytuacji, które dodatkowo kazały mi nabrać dystansu i rezerwy do “ślepego” słuchania kazań. Są to sytuacje, w których zdawało mi się, że ksiądz głoszący kazanie ma mniejszą wiedzę ode mnie. Klasycznym przykładem są kazania przy okazji Ewangelii o powołaniu pierwszych uczniów.



U św. Marka brzmi ona tak:


Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. Jezus rzekł do nich: «Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi». I natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. Idąc dalej, ujrzał Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego Jana, którzy też byli w łodzi i naprawiali sieci. Zaraz ich powołał, a oni zostawili ojca swego, Zebedeusza, razem z najemnikami w łodzi i poszli za Nim.


Mk 1, 16-20



Święty Łukasz w rozdziale 5. swojej Ewangelii dodatkowo opisuje obfity połów ryb, który poprzedził powołanie Piotra. I nie mogę się nadziwić ile razy słyszałem kazanie o tym jak to Pan Jezus zachwycił uczniów, że poszli za obcym człowiekiem. Jaką to siłę przekonywania miały Jego słowa. Jaka to magiczna moc z Niego wychodziła. Kazania te są mówione chyba na podstawie innych, podobnych, które księża zasłyszeli w dzieciństwie bardziej niż na wiedzy teologicznej.

Przecież Piotr, Andrzej, Jakub i Jan znali już Jezusa z czasów jego chrztu w Jordanie. Jan Chrzciciel przedstawił im go jak “Baranka Bożego”. Jedli z nim i pili. Widzieli w nim Mesjasza.


Dodatkowo ich “zostawienie wszystkiego” nie było aktem bezmyślnego podążania za “guru” i rozwalania życia. Przecież już wcześniej (będąc uczniami Jana Chrzciciela) zostawili swoje biznesy rybackie i spędzili z nim kilka tygodni lub miesięcy. Grunt był przygotowany. Czekali tylko na powołanie.


Cała ta historia jest opisana w pierwszym rozdziale Ewangelii wg św. Jana. Czasami zdaje mi się, że kaznodzieje tłumacząc jakiś fragment “po swojemu” zapominają o reszcie Ewangelii. Dlatego postanowiłem sobie, że jeśli jeszcze raz usłyszę o “magicznych sztuczkach Pana Jezusa” to wyjdę z kościoła.


Jest jeszcze jeden aspekt opierania swojej wiary wyłącznie na kazaniach. Odbierasz sobie w ten sposób okazję do tego, żeby Bóg przemówił właśnie do Ciebie - konkretnego człowieka w konkretnym momencie w konkretnej sytuacji życiowej. My, jako chrześcijanie, wierzymy, że Pismo Święte to żywe Słowo żywego Boga. Boga, który mówi do Ciebie tu i teraz. Na tym polega jego natchnienie. Ksiądz go nie wypełni. Jest natchniony albo nie. Ale mówi do grupy, do tłumu. Może nie trafić w Twoje problemy tak, jak potrafi to zrobić Bóg.


Ktoś powie: “Przecież słucham czytań i Ewangelii na Mszy”. A ja pytam: a pamiętasz coś z tego? Bo ja mam często problem. Pamiętasz w każdy poniedziałek o czym była Ewangelia w niedzielę? Jeśli tak - wpisz to w komentarzu. Ale jeśli, jak duża część chrześcijan, masz z tym problem - to nie pozostaje nic innego jak samemu również studiować Pismo, rozmyślać nad Ewangelią z dnia lub poprosić Boga o Słowo właśnie dla Ciebie.



Samo Pismo (Sola scriptura)


W poprzednim akapicie zachęciłem Cię do samodzielnego studiowania Pisma. Stąd prosta droga do pytania: Po co nam pośrednicy? Po co księża? Takim tokiem rozumowania ludzie doszli do zaprzeczenia potrzeby istnienia kościoła instytucjonalnego i z takiego pytania zrodziła się potrzeba powstania protestantyzmu, którego jednym z pięciu filarów teologicznych są słowa “Samo Pismo” (sola scriptura).


Tu mam taką rezerwację, że pozostawienie człowieka sam na sam z Pismem może wywołać niezwykłe zamieszanie i wyprowadzić go na manowce.


Weźmy na przykład Księgę Powtórzonego Prawa (najstarszy zachowany pismem fragment Prawa Mojżeszowego - tzw. kodeks deuteronomiczny). W rozdziale piątym w opisie dziecięciu przykazań Bożych jest napisane: “Nie będziesz zabijał”. Jasna sprawa. Sytuacja komplikuje się od rozdziału 13. tej samej księgi. Jeśli ktoś zbluźni - zabij, jeśli ktoś nie posłucha kapłana - zabij, jeśli prorok źle prorokuje - zabij, jeśli ktoś złorzeczy ojcu lub matce - niech śmiercią zginie. I jak się w tym odnaleźć bez przewodnika?


Otóż to. Czytanie Pisma Świętego wymaga przewodnika - kogoś kto pokaże klucz do jego odczytywania.


Apostołowie mieli swojego przewodnika - Jezusa. On też pokazał, że nie można czytać Pisma bez klucza. W przeciwnym razie człowiek będzie patrzył, ale nie zobaczy, będzie słyszał a nie usłyszy, nie nawróci się i nie będzie mu dana tajemnica (parafraza za Mk 4,12). I jeden z takich kluczy do rozumienia przypowieści znajduje się w 4. rozdziale Ewangelii Marka. Tam Jezus opowiada tłumom przypowieść o siewcy, na osobności zaś tłumaczy każdy element Apostołom. Najciekawszy jest jednak dla mnie fragment pośrodku. Jezus mówi tak:


“Nie rozumiecie tej przypowieści? Jakże zrozumiecie inne przypowieści?”

Mk 4,13

Czyli - tu macie klucz. Jak chcecie zrozumieć kolejne przypowieści to przyłóżcie go do nich.


Może dlatego podstawowy podręcznik do czytania Pisma Świętego, którzy klerycy w seminariach studiują ma tytuł “Klucz do Biblii” (W.J. Harrington, INSTYTUT WYDAWNICZY PAX, Nr katalogowy (ISBN): 978-83-21118-97-0, wydanie polskie wznowione 2012).


I po tu potrzebni są księża. Żeby na podstawie swojej wiedzy teologicznej pokazywać jak czytać poszczególne fragmenty, żeby wyprowadzić z nich sens i zamiar Boży. Czy każdy ksiądz to umie i potrafi przekazać? Nie. Ale trzeba szukać. Przewodnika. Nie jest to proste, ale też nie jest to niemożliwe. Przy parafiach istnieją Koła Biblijne i inne grupy, w których można skorzystać z doświadczenia księdza czy innych członków w zgłębianiu pisma.


A może coś więcej?


Czy po między dwiema postawami jest coś pomiędzy? Oczywiście! Ocean możliwości. W tym oceanie jedną z łódek jest nasz blog. Mam nadzieję, że służy temu, żebyś pokonywał trudności w wierza wynikające z braku dostępu do dobrej jakości wiedzy

Pozdrawiam


Oskar Zgraj



ⓒ Kiedy klękać w kościele? 2020


Zdjęcie: Obraz stempow z Pixabay

141 views0 comments

Recent Posts

See All

Σχόλια


bottom of page